czwartek, 12 sierpnia 2021

Sztuka dla sztuki

Sztuka dla sztuki
 Tytuł: Portret Doriana Gray'a
Tytuł oryginalny: The Picture of Dorian Gray
Autor: Oscar Wilde 

Od dawna ciągnęło mnie do tej książki, najpierw przez tematykę, potem film, a na końcu odniesienia w popkulturze. I... Muszę przyznać, że to spory błąd sięgać po tę lekturę wiedząc, co nie co o postaci Doriana i oczekując niewiadomo jakiej treści, znaczy się treści, która będzie jakoś kontrowersyjna, bogata w opisy, jak główny bohater żyje... No nie. Nie warto mieć jakichkolwiek założeń przed sięgnięciem po tę książkę. Nie warto, bo część z tego na pewno się nie sprawdzi i można uważać, że książka jest zwyczajnie słaba, co według mnie nie jest prawdą. Po prostu w popkulturze postać Doriana Gray'a zbyt jest... poniekąd przekoloryzowana. Nie da się zaprzeczyć temu jak żył bohater, ale... fabuła trochę stawia go w innym świetle. 

Trzeba zaznaczyć, że Dorian Gray to bodajże dwudziestojednoletni blondyn (podkreślam, bo przez film z Benem Banersem zaskoczył mnie fakt, że Dorian jest blondynem) i wiek tu ma spore znaczenie. Można napisać, że młody mężczyzna dopiero zaczyna odkrywać życie, a tym samym jest dość podatny na słowa lorda Henry'ego Wottona. Wyróżnia Gray'a przede wszystkim uroda, nie jest osobą, która wywołuje skandale... Do czasu. Ale to nie dzieje się, tak nagle zaraz po wypowiedzeniu życzenia, że chciałby pozostać młody i piękny na zawsze, żeby nie było po nim widać zachowania. Chodzi o to, że podkreśla się wielokrotnie, że złe czyny odznaczają się na wyglądzie wraz ze starością. W końcu, jak ktoś, tak piękny mógłby dopuścić się złych czynów? W każdym razie to trwa, aż w końcu główny bohater zaczyna podejmować różne wybory, które odznaczać się będą na jego portrecie. 

Zaciekawiło mnie, że właśnie samych wyborów i zachowania po przemianie, aż tak dużo nie ma. Są napomknięcia w dialogach, czy rozmyśleniach, ale rozbudowane są tylko wydarzenia, które rzeczywiście kształtują Doriana i skłaniają do przemyśleń oraz podejmowania kroków. Powiedziałabym, że więcej tu spotkań towarzyskich.

Dorian Gray to osoba, która jest zagubiona, którą ludzie traktują dość płytko, głównie przez pryzmat urody. Powiedziałabym, że nie ma kogoś, kto poprowadziłby go właściwie przez życie, a przynajmniej nie ma wokół siebie prawdziwych ludzi, którzy doceniliby w nim coś więcej. Jego zagubienie można odczytać w rozważaniach, a pod koniec czynach, które podejmuje, jakby nie wiedział już, co ma robić.
Tak, ma mentora w lordzie Wottonie, ale czy to właściwy wzorzec dla tak młodego człowieka? Mężczyzna, który żyje jakimiś fantazjami i poglądami, które powoli zaczynają być staroświeckie i nie na miejscu. To taka... hm, osoba, która tęskni za tym, co było, boi się przemijających lat i tęskni za młodością. Kształtuje Doriana na takiego, jaki sam chciałby być.

Jest też osoba trzecia - malarz Bazyli Hallward, który jest odmienny od lorda, boi się o Doriana, spodziewa się, co się może stać, gdy Gray zacznie żyć, jakby jutra nie było. Jest też zarazem artystą i to bardzo widać w sposobie, jaki został napisany, to jak mówi o swoich dziełach, o tym najważniejszym, czyli portrecie Doriana Gray'a i nim samym... Moja interpretacja jego wątku i Doriana jest trochę inna, wg. mnie to po prostu fascynacja artysty. 

Duży plus dla mnie ma fabuła, dzięki różnym uniwersalnym przemyśleniom na różne tematy, przede wszystkim o naturę człowieka, ale jest tego znacznie więcej i żałuję, że nie przeczytałam tej książki znacznie szybciej, albo że nie omawiałam tego w szkole. Dobrze czasem przeczytać książkę, która nie ma cudownych zwrotów akcji, a fabuła nie gna hej do przodu. Gdzie autor skupia się bardziej na psychice bohaterów. 



piątek, 8 stycznia 2021

Anioły, demony i kabała

Anioły, demony i kabała

 Tytuł: Zamek Eymericha 



Tytuł oryginalny: Il castello di Eymerich
Autor: Valerio Evangelisti

Chyba znalazłam następną serię fantasy godną uwagi, wciągającą. Szkoda tylko, że, tak trudno znaleźć egzemplarze tej książki. Zresztą nie tylko po polsku. 

"Zamek Eymericha" wg. polskiego wydania jest pierwszą częścią przygód inkwizytora Nicolasa Eymericha. W praktyce to nie jest pierwsza część, nawet w fabule jest nawiązanie do innej części... Według włoskiego wydania to ósma część, a wg chronologii fabuły dziesiąta. Dużo to mówi. Nie wiem na jakiej podstawie były numerowane te książki. Zwłaszcza, że ta nawiązuje do części, która jest nazwana w Polsce drugą. 

W każdym razie fabuła książki w dużym stopniu opiera się o wiarę żydowską i kabałę, co jest bardzo ciekawe. Myślę, że mało ludzi zna zagadnienia z judaizmu lub z kabały. Zwłaszcza chyba z kabały, która jest bardzo skomplikowana. Oprócz tego drugim ważnym, jeśli nie ważniejszym jest prześladowanie żydów. Pojawia się tu oczywiście linia czasowa dotycząca XX wieku i obozu koncentracyjnego, ale czytamy też o prześladowaniach w XIV wieku. 

Tak jak w przypadku "Nicolasa Eymericha, inkwizytora" są tu trzy linie czasowe, jednak nie wyróżniające się, tak dokładnie na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, ponieważ dwie z nich dzieli piętnaście lat różnicy. Obie dzieją się w XIV wieku. Trzecia to właśnie XX wiek, koniec II Wojny Światowej. 

I zacznę od tej ostatniej. Akcja dzieje się w jednym z obozów koncentracyjnych na terenie Niemiec. Dowódca obozu pragnie ożywić człowieka idealnego, chce udowodnić, że można tego dokonać za pomocą elektryczności. Ten wątek trochę przypomina motyw Frankensteina, tylko jest poniekąd brutalniejszy. Za pomocą tej linii czasowej autor nie tylko nawiązuje do zbrodni jaką dokonywali naziści w obozach, łączy to z prześladowaniami z przeszłości; ale ukazuje ideę, filozofię "czystości rasy", którą wyznawała część Niemców. Od opisania teorii jednego włoskiego filozofa na temat rasizmu do projektu T4, który jest nieznacznie wspomniany, ale wystarczą kilka zdań, wypowiedzeń, język jakiego używają bohaterowie, żeby sobie to zoobrazować, jak to wyglądało i co mogło siedzieć w głowie tych ludzi. 
Nienawiść jest stałym elementem w tej książce. Do żydów i kobiet. I autor nie próbuje nawet jakoś odczarować tej nienawiści, bo kiedy myśli czytelnik, że w końcu coś się ułożyło to bohater robi coś złego, więc jest znienawidzony. Jest podkreślone, że no żydzi są tacy i tacy, więc wiadomo, że on to zrobił. Tak samo jest z kobietami. Samo to że istnieje jest już złe. Tzn. niedokońca jej istnienie jest złe, ale bardzo często są podkreślone te nieciekawe cechy. A jeśli kobieta jest silna to coś musi się za tym kryć. Najlepiej demonica. Znana zresztą bardzo dobrze wszystkim, którzy choć trochę znają się na mitologii, Biblii itp. Rozumiem, jaka konwencja jest książki. Naziści nagle nie będą grzecznie traktować żydówki, czy mężczyźni ze średniowiecza nie będą traktować kobiety na równi sobie. Do języka nic nie mam, bo jednak pasuje do bohaterów i do czasów. Chodzi bardziej o takie rozplanowanie zachowań bohaterów, żeby jednak ta grupa osób wyszła na gorszą. 
Drugą linią czasową, która jest tą główną to czasy Eymericha i wojna pomiędzy Piotrem Okrutnym, a jego bratem Henrykiem Trastamarą (niestety nie mogę dodać litery z akcentem hiszpańskim). Tajemnice zamku Montiel w którym podobno straszy. Okazuje się, że żeby rozwiązać sekrety, Eymerich będzie musiał zaczerpnąć wiedzy z mitologii i symboliki żydowskiej, co nie nie jest mu w smak. 
W ostatniej linii dowiadujemy się jak i dlaczego straszy w Montiel. Trochę to dziwnie to brzmi, ale gdy się czyta książkę to to jest bardziej zrozumiałe. 
Przy tych ostatnich liniach czasowych jest bardzo dużo symboliki, co bardzo mi się spodobało. Trochę jak w książkach Dana Browna, tylko że Eymerich jest bardzo religijny. Co czasem przeszkadza. Ale dużo można się dowiedzieć, aczkolwiek... Przy dwóch stwierdzeniach tłumaczenie nie do końca mi się zgadza, ale można stwierdzić, że specjalnie wytłumaczenie jest przekręcone, ponieważ mówi to osoba, która nie zna się na judaizmie i gardzi nim. Jest też literówka przy imieniu jednego z aniołów i tutaj nwm, czy to po prostu literówka przypadkowa, czy rzeczywiście, tak jest w oryginale. 

Jeśli chodzi o bohaterów to na ich tle wybija się oczywiście Eymerich, który jest chyba najlepiej skonstruowany. W pierwszej części dało się go jeszcze nawet lubić, to tutaj... Nie ma tam już nic. Jasne, wcześniej też się wywyższał, był religijny i sarkastyczny to tutaj dochodzi, taka całkowita oschłość, niewzruszenie. Całkowite oddanie się Bogu, typowa inkwizycja. 

Postaci kobiece są specyficzne... Z jednej strony silne, odważne, dają sobie radę same; ale z drugiej ukazywane jako uwodzicielskie, które mają w głowie tylko zawrócić w głowie mężczyznom i biednych ściągnąć na złą drogę. Są porównywane do Lilith. Więc no... fajny obraz to nie jest. Nie wiem, co autor miał na myśli kreując, taki ich obraz. 


wtorek, 3 listopada 2020

Przenikające się światy

Przenikające się światy

 Tytuł: Nicolas Eymerich. inkwizytor 
Tytuł oryginalny: Nicolas Eymerich, inquisitore 



Autor: Valerio Evangelisti 


Czasem przydaje się na coś seminarium, można odkryć książki na które nie trafiłoby się w innych okolicznościach. Zwłaszcza, że w księgarniach nie jest już dostępna. 

"Nicolas Eymerich, inkwizytor" jest dość skomplikowaną książką, choć liczy ok. 250 stron. Zresztą jest skomplikowana nie tylko w fabule, ale też w polskim wydaniu. O co chodzi? Cóż, tak naprawdę sama tego nie rozumiem. Na tym tomie jest napisane, że to druga część i od razu zastrzegam, że tak nie jest. Według włoskiej kolejności zarazem wydania, jak i ustawienia chronologicznego tomów ten tom jest zawsze pierwszy. Jeśli ktoś wie o co chodzi to proszę o wytłumaczenie. Dalej jest chyba jeszcze dziwniej. Nasz drugi tom to w rzeczywistości jakoś ósmy tom, zależy na który spis patrzymy. Wolę nie wgłębiać się w dalszą numerację. Ta wzmianka wystarczająco mówi. 

Przejdę lepiej do opisu fabuły, która sama w sobie jest trudna do opisania. Przynajmniej, jeśli chcę uniknąć spoilerów. 
W książce mamy do czynienia z trzema liniami czasowymi, które w pewien sposób łączą się ze sobą, przenikają się. Linie czasowe i przestrzenne. Na potrzeby recenzji będę nazywać je przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, chociaż to nie do końca właściwe określenia, bo tak naprawdę... poniekąd te światy istnieją równocześnie. Wiem, to trudne trochę do zrozumienia, ale tu już wkracza astrofizyka, a w tym nie jestem dobra. 
Przeszłość. Nicolas Eymerich zostaje głównym inkwizytorem i z tego, co zrozumiałam ma pod sobą Królestwo Aragonii, Kastylii i Sycylii. Tzn. jest władcą religijnym, ogólnie tymi królestwami rządzi Piotr IV razem ze szlachtą. To trochę skomplikowane. W każdym razie jest głową inkwizycji. Wraz z otrzymaniem tego stanowiska otrzymuje dziwną sprawę do wyjaśnienia, a mianowicie pojawienie się niemowlaków z dwoma twarzami (coś jak słowiański Światowid, ale dwie twarze, a nie cztery). 
Teraźniejszość. Pewien uczony o nazwisku Frullifer wpada na teorię, właściwie to po prostu odkrywa pewne cząsteczki, które umożliwiają przemieszczanie się i czegoś między światami. To tak wielki skrót. On to wszystko wyjaśnia, co prawda w bardziej naukowy sposób, ale po przeczytaniu książki, co nie co się układa, bo on sam mówi, że to nie jest, takie o podróżowanie między światami. W każdym razie, jak to bywa nikt mu nie wierzy, ale do czasu... Ten świat jest jednocześnie, taki sam jak nasz, ale jednocześnie ma chyba pokazać alternatywną przyszłość malującą się w ciemnych barwach, aczkolwiek... niewiele trzeba, żeby to wszystko się spełniło. Część rzeczy już się dzieje. A książka jest z 94. I nie piszę o odkryciach naukowych... 
Przyszłość. Tu ludzie już normalnie mogą podróżować między planetami, czy księżycami. Jest to sprawozdanie jednej z podróży jednego statku kosmicznego, którego załoga ma do wykonania dziwną misję... 

Jeśli chodzi o bohaterów to najbardziej wyróżniają się dwaj - Eymerich i Frullifer. Mam wrażenie, że to głównie do nich przyłożył się autor. Pozostali nie są najgorsi, zwłaszcza drugoplanowi mają swój ciekawy charakter, jednak no wyróżniają się ci dwaj. 
Frullifer to taki niedoceniony naukowiec. Stereotypowy trochę mogłabym napisać. Zrobi wszystko, by go doceniono. Nie ma partnerki. I tu jest to, co jednocześnie w nim bawi i wzbudza żenadę. To taki typ, który narzeka, że żadna go nie chcą, ale sam zachowuje się trochę wieśniacko, że tak się wyrażę. No, trochę powagi. Zachowuje się czasem jak gimnazjalista, ale nie jest szczególnie irytujący. 
Nicolas Eymerich... Myślałam, że go nie polubię, bo haha, jest inkwizytorem. No i okej mówi o religii i wszędzie widzi zło, a kobiety to już w ogóle zło wcielone dla niego, ale to serio interesująca postać! Jego lęki, a zarazem też pogarda do ludzi, dystans. Jego sarkazm, chociaż to może szczerość? Co chce to osiągnie i nie cyka się, że ma do czynienia np. z królem. Jest dość ludzki, ciekawa postać. 

Kwestia tego przenikania jest złożona, ale wciągająca (przynajmniej dla mnie). To nie byle jakie science fiction, zresztą to nie pasuje... Czasem to jest po prostu, takie puuff, co ten autor wymyślił. Musiał nieźle nad tym pracować, bo jakby ta teoria nie jest chyba, taka oczywista... Chociaż ja tam się nie znam na fizyce i astrofizyce, więc może dlatego dla mnie to jest takie wow. Lubię trochę skomplikowane książki. 

Ocena: 8/10

piątek, 25 września 2020

Zrozumieć człowieka

Zrozumieć człowieka

 Tytuł: Powiedzieli, żebym przyszła sama. Za linią dżihadu
Tytuł oryginalny: I was told to come alone. My journey behind the lines of jihad 

Autorka: Souad Mekhennet 


Następny reportaż godny uwagi, jednak wyróżniający się na tle pozostałych, które czytałam tym, że autorka nie tylko jest dziennikarką, ale i sama jest dzieckiem imigrantów oraz muzułmanką. Co to oznacza dla historii? Można powiedzieć, że zna ludzi o których pisze, stara się ich zrozumieć, ponieważ często miała podobne życie do nich. Jest kimś, kto łączy dwa światy Zachód i kraje Zatoki Perskiej, Turcji oraz Afryki Północnej. Patrzy krytycznie na każdą z tych stron, ale też ze zrozumieniem. Co ważne, pozwala zabrać głos osobom, których mało kto chce słuchać, ponieważ większość osób mieszkających w Europie i Ameryce ma swoją prawdę, więc nie chcą znać drugiej strony. 

Czy trzeba jakiegoś przygotowania przed czytaniem tego reportażu? Cóż, powiedziałabym, że niekoniecznie, ale na pewno trzeba mieć otwarty umysł. Nie być uprzedzonym do jednej strony. Patrzeć na świat biało-czarno. Autorka wiele razy podkreśla, że są różni muzułmanie. Liczy się zrozumienie. Niektóre informacje dotyczące Ameryki i polityki Zachodu mogą zaskoczyć, ale to nie znaczy, że trzeba zamknąć książkę i mówić, a bo ona usprawiedliwia terrorystów. Nikogo nie usprawiedliwia. 

Książka jest podzielona na kilka rozdziałów i każdy opowiada o innej sprawie dotyczącej sytuacji na Bliskim Wschodzie lub w Europie, czy Ameryce. Dziennikarka pokazuje je poprzez rozmowy z cywilami i osobami, które pracują w armii lub należą do organizacji terrorystycznych. Wywiady z tymi ostatnimi najbardziej mnie zaciekawiły, ponieważ pewnie wielu zastanawia się, dlaczego ci ludzie tam są i robią to co robią. I jakkolwiek o nich się myśli to warto przeczytać, co sami  mają do powiedzenia. I nie krytykować ich od razu. Poprzez rozmowy z potomkami imigrantów, którzy dołączyli do organizacji terrorystycznych pokazuje, jakie tak naprawdę ma problemy Zachód i jak głęboko sięga rasizm (nie tylko zresztą na Zachodzie). Niestety nieprędko to się zmieni. Oczywiście nie tylko jedna strona jest zła. 

Jeden z ostatnich rozdziałów jest poświęcony radykalizacji młodych osób. Temat ten jest nadal aktualny i nie wszyscy go rozumieją. Najczęściej te osoby uważa się za "głupich" lub rozmowa się z rodzinami, które niekoniecznie rozumieją powody odejścia dziecka i kończy się na tym, że my byliśmy kochani, a to on/ona zniknął/zniknęła. Co prawda mowa tu głównie o młodych osobach, których rodzice są imigrantami, ale niektóre sprawy dotyczą też osób, które nie miały wcześniej żadnego powiązania z islamem lub nieeuropejskimi korzeniami. 

Jest też rozdział poświęcony wolności słowa. To znaczy już nie pamiętam, czy cały. Wolności słowa i podwójnych standardach. Podwójne standardy, które nawet pojawiły się w ostatnich dniach we Francji, która widocznie niczego się nie nauczyła. Laickość swoją drogą, ale... No, wg. mnie strój, czy biżuteria (w przypadku chrześcijan) same w sobie nie zaprzeczają laicyzmowi. Nikt samym symbolem nie zachęca do wiary. Dobra, bo zbaczam z tematu. Chcę pokazać, jak bardzo aktualny jest ten reportaż. 

Swoją aktualność pokazuje też rozdziałem o nowej fali imigrantów w Europie. Kontrowersyjny temat, gdzie prawda leży znowu po środku. I problemy, które Europa już wcześniej nie miała rozwiązanych i które będą dalej się nasilać. 

Ogólnie uważam, że Souad Mekhennet ma dużo szczęścia. Nie każdemu dziennikarzowi, a tym bardziej dziennikarce udało się porozmawiać z np. bojownikami wyższą rangą i jeszcze wyjść z tego cało. Ale dzięki niej możemy poznać historię z różnych stron. 

Reportaż czyta się bardzo szybko, chociaż liczy ponad 500 stron. Dla tych, którzy chcieliby wiedzieć więcej na jakiś temat będą czekać przypisy, których jest bardzo wiele. Często są odnośnikami do tego skąd autorka wie daną rzecz, przynajmniej, tak to zrozumiałam. Bo p. Mekhennet nie wie wszystkiego, ale to ją wyróżnia, że chce wiedzieć, a nie że myśli, że wie. 

W reportażu nie podobała mi się tylko swego rodzaju krytyka dla hijabu i niqabu. Jeśli chodzi o niqab to rozumiem, bo autorka wyjaśnia swoje poglądy na jego temat, jednak... Hm, nie uważam, żeby zakładanie niqabu, a już w ogóle hijabu miało oznaczać, że kobieta ma radykalne poglądy, chociaż w niektórych przypadkach pewnie, tak jest... To właśnie pokazuje, że ten reportaż nie jest dla osób, które mają prawicowe poglądy, których nie zamierzają zmieniać, bo wyciągną z książki to co chcą i będą powielać te opinie. 


Świat nie jest czarno-biały. Jak ze wszystkim: problemy tkwią o wiele głębiej, niż nam się wydaje na pierwszy rzut oka. 





Copyright © 2016 Books are a window on the world , Blogger