niedziela, 17 lutego 2019

Romantyczny realizm...?

Tytuł: Bez szans

Tytuł oryginalny: Kyland
Autorka: Mia Sheridan

Pisałam, kiedyś o okładkach książek, które bardzo mi się podobają (na przykładzie "Promyczka"). Teraz przyszła pora na okładki, które wręcz odrzucają mnie po sięgnięcie po książki. Bo... tak, okładka "Bez szans" jest przedstawicielką takich okładek. Niestety. Jak widziałam, wszystkie książki tej autorki mają okładki tego typu. Czyli jakiego typu? Na okładce jest półnagi mężczyzna, kobieta lub para. Cóż... Niby nie można być uprzedzonym po okładkach, ale takie okładki kojarzą mi się z erotykami (chociaż nawet Grey miał zwykłe okładki) i niezbyt ambitną treścią, a opis książek p. Sheridan mówi, że poruszają one ważne problemy itd. Niektóre książki (teraz ogólnie) rzeczywiście mają zachęcające opisy, ale... Wracając do p. Sheridan - w rzeczywistości wolałam przeczytać "Bez słów", ale wybrałam książkę z dość interesującym opisem i trochę lepszym zdjęciem...
Czy opłacało się sięgnąć po "Bez szans"?

Na początek zaznaczę, że nie czytam przeważnie romansów, zwłaszcza takich typowych. Ostatni i chyba pierwszy, jaki przeczytałam to był właśnie "Promyczek". Cóż... Szału nie było, ale nie było najgorzej.

W porównaniu z tą książką... (taki mały spoiler dotyczący recenzji)

Tenleigh i Kyland mieszkają w ubogim miasteczku, gdzieś w Appalachach. Każdy dzień jest dla nich walką o przetrwanie, zresztą nie tylko dla nich, dla całego miasteczka. Większość mieszkańców cierpi na bezrobocie, a prawdziwy głód znają praktycznie wszyscy.
Kyland nie jest nowym uczniem w liceum. Tan zna go praktycznie od dawna, tylko dopiero po pewnym czasie zaczyna go zauważyć. On ją też.
Hm, z przypadkowych spotkań zaczyna rodzić się między nimi uczucie, jednak na przeszkodzie ich miłości stają plany na przyszłość, a właściwie marzenie o lepszym życiu.
Tylko jedno z nich może spełnić swoje marzenie...

Przyznam się, że do książki najbardziej zachęciło mnie to, że bohaterowie nie będą mieć łatwego życia. Jakkolwiek to brzmi. Nie zastanawiałam się za bardzo, jak autorka może przedstawić ich walkę... Może trochę to był błąd.
Sam pomysł był ciekawy. Ubogie miasteczka nie są czymś odległym, czymś czego nie ma i nie będzie. Nie oszukujmy się, wszędzie można je spotkać, tylko nie mówi się o nich...
To nawet dobrze wyszło autorce. Tzn. przedstawienie biednego miasteczka, jego mieszkańców i jego problemów, ale nie tylko. Autorka nie napisała tylko o tej "ciemniejszej" stronie, ale też np. o więzi, która może połączyć ludzi o praktycznie identycznych problemach, o pomocy i wsparciu. Niestety to tło wybija się trochę bardziej dopiero pod koniec książki.

Bo głównym wątkiem jest miłość pomiędzy Ten, a Kylandem. Cóż, dla mnie to był związek trochę jak z bajki, a postać Kylanda... Kreowana na uroczego księcia. Gdzieś w połowie książki miałam nadzieję, że to się zmieni... Były, takie zadatki, że nie jest wszystko, takie piękne, jednak...
Co więcej mogę powiedzieć o chłopaku, nie spoilerując? Niewiele.

Tenleigh przypomina mi trochę Kate z "Promyczka". Pod jakim względem? Ten jest nie pokonana, ponadprzeciętnie wytrzymała i silna (w końcu mieszkanka gór xd), co by się nie działo to Ten idzie dalej. Ona jest najlepsza itd. Nie wątpię, że są takie osoby, które nie poddają się łatwo, ponieważ to co przeżyły ukształtowało ich silniejszymi, ale... Jezu. Według mnie jej myślenie było trochę egoistyczne. Okej, rozumiem, że dziewczyna wiele przeszła i ma prawo ułożyć sobie życie i że chce odjechać, gdzieś daleko od domu, ale... No... Cóż, ona mieszka z chorą matką i starszą siostrą. Więc na kogo spadnie zajmowanie się domem i walka o każdy grosz? Naprawdę, nic bym nie miała do wyjazdu Tenleigh, gdyby ona, chociaż raz bardziej na tym pomyślała lub porozmawiała z siostrą o tym. Chociaż po co, skoro siostra chce, jak najlepiej dla niej... Przepraszam, ja w tak altruistycznych ludzi po prostu nie wierzę.

Właśnie... Skoro mowa o rodzinie Ten... Choroba jej matki jest poważna, wymaga drogich leków na które dziewczyn praktycznie nie stać. Rozumiem, że zachowanie jej mamy dla Ten było nie lada wyzwaniem, ale... Nie wiem, może tego nie zauważyłam, ale oburzało mnie trochę to, że autorka nie pokazała szczególnego zainteresowania Ten matką (nie była jej obojętna, ale...), a potem, gdy mamie się poprawia to jest woow i hurra.  Wiem, że to był wątek poboczny, ale jednak to ważny wątek to nie jeden z tych wątków, gdzie możesz go sobie pozostawić. 

A skoro mowa o wątkach pozostawionych... Widziałam, kiedyś dyskusję na Instagramie o wątkach LGBT w literaturze młodzieżowej, czy nie jest tego za dużo itd. Spotkałam się już w serialach, że na siłę jest dodany ten wątek, chociaż wcale nie byłby on tam potrzebny. To znaczy inaczej: gdyby umiejętnie został poprowadzony to okej, ale wrzucanie czegoś, bo o tym się mówi lub bo to pasuje mi do fabuły jak w przypadku "Bez szans"... Nie oszukujmy się inaczej facet spojrzy na przyjaciela swojej dziewczyny, gdy ten jest homoseksualny, niż gdyby był heteroseksualny... Autorka próbowała dodać jakieś jeszcze tło temu bohaterowi, ale... Hm, to tylko nakreślenie sytuacji. Taki punkt przeciwny do niektórych bohaterów i sytuacji rodzinnych. Chociaż... to był jeden z lepszych bohaterów.

W tle krąży też postać siostry Ten i jej chłopaka. Świetny wątek i bohaterowie. Chłopak Marlo jest naprawdę uroczy. Szkoda, że nie było więcej o tej parze, bo była dużo ciekawsza niż Ten i Ky.

Tak... Ta para kojarzy mi się praktycznie z tylko jednym. I wątpię, żeby, tak wyglądały związki. Miałam siedemnaście lat i... Jezu, serio autorka chce wmówić czytelnikom, że dziewczyny są, aż takie puste? Z jednej strony Ten jest ukazana, jako mądra i zaradna, a z drugiej... Wystarczy, że pojawi się Kyland i bum. To miał być poważny związek, a takiego nie otrzymałam.

Ale głównym problemem tej książki jest słownictwo. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy nie. Ale... Nie siedzę w głowach ludzi, ale bez przesady chyba, żeby poważni ludzie, tak się wyrażali. Nie widziałam poważnego związku w chwili, kiedy następowały rozważania Kylanda na temat tego, jak bardzo chciałby się "przespać" z Ten. Bo to w końcu najważniejsze w życiu siedemnastolatka. Siedemnastolatek nie potrafi się przysłowiowo ogarnąć. Ale może się nie znam. Może, takie jest życie i romanse. xd

Na koniec jeszcze jeden plus tej książki, czyli wymienianie się refleksjami na temat przeczytanych książek przez bohaterów. Zostawianie tzw. liścików. Ciekawe, dość romantyczne, że tak to nazwę, jednak trochę nie pasujące do tej fabuły. Ale interesujące.

Ocena: 3/10

Cytaty:
"Marzenia się nie spełniały, a kiedy tak się działo, rzeczywistość bolała znacznie bardziej."

"A może każdy człowiek postrzegał książki inaczej, w zależności od własnego serca."

1 komentarz:

Copyright © 2016 Books are a window on the world , Blogger