Tytuł: Kamienie na szaniec
„Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!”
Juliusz Słowacki – „Testament mój”
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!”
Juliusz Słowacki – „Testament mój”
Gdyby to nie była obowiązkowa lektura szkolna, skończyłabym
czytać „Kamienie na szaniec” po paru stronach. Musiałam czytać, więc czytałam.
Z każdą kolejną stroną nic się nie zmieniało, dopiero przy jednym z ostatnich
rozdziałów: „Akcja pod Arsenałem” coś się zaczęło dziać…
To nie jest tak, że nie lubię książek, gdzie jest wojna, nie
ma za dużo zaskoczeń i akcji. Nie, tu chodzi o coś całkiem innego.
Ci, co przeczytali książkę, powiedzą, że przecież są tam
akcje, dużo się dzieje. Owszem, jednak nie są one opisane tak, że czytelnika
poruszają za serce. Suche, zwykłe opisy, takie jak chyba każdy uczestnik
tamtych wydarzeń mógłby napisać. Nic zwracającego uwagi. Może tylko to, jaka
niesprawiedliwość ludzka ogarnęła Alka po jego śmierci. Dlaczego? Bo był
zwykłym chłopakiem, który zginął w czasie akcji, a jego koledzy? Jeden był
uznanym… szefem. Tak to chyba można nazwać. Drugi zginął w męczarni, z rąk
gestapo. O tych dwóch więcej się mówi. To ich nazwiska widnieją na szkołach,
zastępstwach harcerskich. Imieniem Alka jest tylko jedna szkoła obdarzona jego
imieniem. Może już trochę się to zmieniło. W każdym razie to jest moim zdaniem
okropne.
Wracając do emocji zawartych w lekturze.
Napisane jest w niej, że autor… obdarzył ją swoimi emocjami.
Dobrze, nie jest to napisane wprost, ale mniej więcej to można wywnioskować,
dzięki wstępowi i zdjęciom.
No tak… Tylko, że ja nie odczułam żadnych emocji, oprócz
tych, które towarzyszyły przy śmierci Rudego i Alka. To nie jest jakiś spoiler.
To są autentyczni bohaterowie, wiadomo, że kiedyś umarli, zresztą ta wiadomość
towarzyszy czytelnikowi od początku.
Co było dobrego w fabule?
Opowiada ona o przyjaźni, waleczności i życiu trojga
chłopaków przez końcowe lata ich życia. Ich rozterki, miłość, walkę. Zwykli
chłopcy, można napisać – mężczyźni, którzy walczyli o lepsze jutro.
Temat tak bardzo potrzebny. Wzory godne naśladowania.
Szkoda, że nie lepiej napisane.
Ocena: 5/10
„Najważniejsze, co w tej mierze zrobić możemy, to zawsze
zdawać sobie sprawę z własnych braków i przy każdej sposobności braki te zmniejszać.”
(chodzi tu o naukę)
Też ostatnio czytałam Kamienie jako lekturę. Bez zachwytu, ale po kilkudziesięciu stronach się całkiem wciągnęłam. Początek mi się nie podobał, czytałam go podczas angielskiego, ale później akcja się całkiem rozkręciła i było okej. Przeszkadzało mi tylko to, że było tak mało dialogów i bardzo dużo opisów.
OdpowiedzUsuńNie wyłączysz weryfikacji obrazkowej?
Moja drużyna harcerska jest imienia Alka. :D Więc trochę o nim wiem. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale w tym roku szkolnym będę. ;)
Właśnie dzisiaj moja klasa konczyła omawiać "Kamienie na szaniec" i pani nam objaśniała, dlaczego to jest takie trochę suche. "Kamienie..." to nic innego jak połączenie literatury wojennej, literatury faktu (mało jakichś upiększeń literackich, emocjonalnych), powieść reportażowa i paradokument. Stąd wynika ta suchość książki. Zgadzam się z Tobą, że jedynie sceny śmierci Alka i Rudego chwytały za serce. Reszta już nie za bardzo.
OdpowiedzUsuńA te opisy... Czasami wydawało mi się, że czytam dwudziestą stronę "analizy" charakteru tego samego bohatera... A do tego Kamiński tak Alka, Rudego i Zośkę opisał, że po przeczytaniu książki, nie wiedziałam kto jest kim, kto co zrobił i tak dalej.
Jednym z nielicznych plusów tej książki są nieliczne fragm,enty, które dawały do myślenia.