Tytuł: Niezłomni
Tytuł oryginalny: Night School. Endgame
Autorka: C.J. Daugherty
Jak rozwiąże się finał nietypowej serii dla młodzieży?
Wreszcie przeczytałam ostatni tom "Wybranych"! Książka stała na mojej półce od jakiegoś roku... Ubolewam nad tym. Chociaż z jednej strony to dobrze, że sięgnęłam po ten tom dopiero teraz. Bo to już koniec... Już nie ma nic... Zanim znajdę coś równie dobrego lub nietypowego miną chyba wieki. Mam nadzieję, że następna seria autorki dorówna tej.
Dlaczego tak bardzo podkreślam, że seria "Nocna Szkoła" różni się od innych serii dla nastolatków? Jeśli ktoś nie czytał recenzji poprzednich tomów to już wyjaśniam. Tam nie ma magii i czarów, to nie jest zwykła obyczajówka, której rzecz dzieje się w szkole z internatem. Nie. Książki poniekąd można by nazwać kryminałami/thirllerami dla młodzieży. Sporo tu polityki, tajnych organizacji, zabójstw... Ogólnie to nie jest seria dla czytelników, którzy chcą przeczytać coś bardzo lekkiego, zrobić sobie taką odskocznię od czytania książek "z wyższej półki". Akurat po okładce "Niezłomnych"... Okładkę zostawię lepiej na koniec, ponieważ mam do niej wiele zastrzeżeń.
Allie, całe grono pedagogiczne Akademii Cimmeria oraz jej uczniowie stają przed jedną z najtrudniejszych misji z jaką mieli kiedykolwiek do czynienia - muszą uwolnić Cartera Westa z rąk Nathaniela Saint Johna (chyba się nie pogubiłam w nazwiskach). To nie będzie łatwa misja zważywszy na to, że Nathaniel jest inteligentnym i wybuchowym mężczyzną. Trzeba zakończyć z nim kłótnię raz na zawsze, ale jak tego dokonać? Zostało tak niewiele czasu, by rozwiązać ten problem...
Autorka nie zawiodła mnie przy zakończeniu cyklu o Allie Sheridan i Akademii Cimmeria. Praktycznie od razu wpadamy w akcję na której zakończył się czwarty tom, czyli "Zbuntowani". Dlatego, jeśli ktoś zrobił sobie dłuższą przerwę od tych dwóch części to na początku może troszkę się pogubić, co się dzieje. To zagubienie nie jest frustrujące, ale takie... Po prostu (przynajmniej) ja się cieszyłam, że nie mamy jakiegoś rozbudowanego wprowadzenia, ale że od razu p. Daugherty przechodzi do rzeczy, dzięki czemu fabuła od początku nabiera dynamizmu. Jednakże, jeśli ktoś nie lubi takich początków to mam pocieszenie - za kilka stron autorka przypomina, co się wydarzyło poprzednio.
Właśnie, przypomnienia... Nie pamiętam dokładnie, czy tylko w tej części, czy również w innych... Ale w fabule pojawiają się raz na kiedyś fragmenciki bardzo podobne. One nie dotyczą głównie wydarzeń, ale opisów pomieszczeń. Jakby twórczyni "Niezłomnych" chciała ciągle przypominać czytelnikom, jak wygląda Akademia. Uważam, że to nie jest dobry zabieg, ponieważ to ostatnia część. Czytelnicy zdążyli tak zapoznać się z Akademią Cimmeria, jakby to była rzeczywista szkoła w Wielkiej Brytanii. A nawet, jeżeli ktoś tak bardzo jej sobie nie wyobraził to powtarzanie jest uciążliwe. Na szczęście nie było tego za wiele.
Jeśli już przeszłam do minusów to niestety muszę napomnieć o szpiegu i Nathanielu. W "Zbuntowanych" fantastycznie została opisana postać szpiega i ten bohater był tak świetny, że chciałam się o nim dowiedzieć więcej. Myślałam, że jak sięgnę po następną część to w niej ten bohater będzie mieć coś jeszcze do powiedzenia. Ale nie. A co tam. Zawiodłam się. Jeden z lepszych bohaterów... (wszyscy bohaterzy są świetni) Musiałam się z tym uporać. Przechodząc do Nathaniela... Geniusz sam w sobie. Nie, to nie jest psychopata, który by wszystkich pozabijał to rozsądny człowiek (na ile on mógł być rozsądny). Mogą osoby, które już przeczytały "Niezłomnych" z tym się nie zgadzać, ale taka prawda. Inny bohater jest świrem. Nie napiszę, jaki, bo to byłby spoiler dla tych, którzy nie zaczęli "Wybranych". Ale niestety nie rozwinięto postaci Nathaniela w tą stronę, co bym chciała... Jego wyrzuty sumienia, przeszłość. Oczywiście, jest mowa o jego przeszłości, ale... O niej mówią o sobie trzecie w subiektywny sposób, więc to nie jest to. Co prawda jest jedna scena, kiedy Nat pokazuje się z... bardziej ludzkiej strony, lecz to tylko napomknięcia. Jednakże nie chodzi mi tylko przy Nathanielu o rozwinięcie postaci (w gruncie rzeczy jest on interesująco opisaną postacią, dzięki czemu należy do listy moich ulubionych czarnych charakterów)... Chodzi mi o zakończenie akcji. Gdzie pod koniec niej jest Nat?! Nie wierzę w to, że facet z takim charakterem, tak by się zachował... Raczej nie zachował. Oczekiwałam jakiegoś... Jakieś następnej akcji. W ogóle zakończenie jego wątku i rozwiązanie sprawy było dla mnie... Za spokojne i łatwe, jak na to wszystko, co ten facet zrobił. Próbował coś pod koniec uknuć, ale "magicznie" jego plan nie wypalił. Myślałam już, że zginie on albo okaże się, że jest ojcem Allie (I'm your father ---> zdecydowanie za dużo "Gwiezdnych Wojen"). W każdym razie... Ale jeśli ktoś polubił zabójstwa w tej książce to nie zawiedzie się, bo i w tej części jest morderstwo. Chciałabym napisać coś więcej, ale... Bym chyba coś zaspoilerowała wtedy.
Z zachwytu przeszłam do marudzenia... Niestety, nic nie poradzę, że polubiłam Nathaniela. Teraz, coś, co chyba już każdy ma dość, czyli trójkącik. Trójkąciki są beznadziejne w każdej książce. Może kiedyś będzie jakiś, który polubię, ale na razie na granicy jest ten: Carter, Allie, Sylvian. Jak w pierwszej części ten wątek był bardziej poboczny, dopiero w później zaczęło się go więcej wylewać... To teraz jest akurat. Jest go więcej niż w "Wybranych", ale jakoś p. Daugherty musiała zakończyć to wszystko. Na szczęście Allie wybrała tego, któremu kibicowałam od samego początku i się bardzo cieszę z tego. To nie książka fantasy, więc koniec końców nie skończyła z oboma. :D Ale inny wątek miłosny, który się pojawia w "Niezłomnych" jest taki... To nie jest typowy związek i odgadłam go po kilku przypadkowych wzmiankach, ale to nie ma znaczenia. Chodzi mi o to, że ten wątek jest taki delikatny i jak to jedna bohaterka powiedziała "słodki", że... No, dlaczego zwykłego, głównego wątku miłosnego się tak nie dało napisać? No tak... Nie dało się, bo tak naprawdę, tak się da tylko napisać związki bardzo poboczne.
Wbrew wszystkiemu są w "Niezłomnych" momenty zabawne. Nie jakoś bardzo, nie rozbawią Was do łez. Ale fragmenty, które wywołają uśmiech na pewno na twarzy, jeżeli ktoś podejdzie trochę z dystansem do postaci Zoe. Zoe jest najmłodszą bohaterką, ale przez to, że jest supermądra jest na równi z resztą bohaterów. Niestety, może jest i bardzo mądra, ale odbija się to na jej bezemocjonalności. Nie rozumie niektórych zachowań, żartów, wyrażenia uczuć i tego typu rzeczy (ma stwierdzony zespół którego nazwy nie pamiętam, ponieważ to trudna nazwa i nie, to nie jest Asperger), przez co, niektóre sceny są dość zabawne. Ale zaraz ktoś powie, że śmieję się z takich ludzi. Nie śmieję się, po prostu jedna-dwie sytuacje z Zoe powodują uśmiech na twarzy.
Teraz najgorsze... Okładka. Boże, kto na to pozwolił. Okładka może i by była dobra na zakończenie romansu, ale nie czegoś z zabójstwami i polityką w tle. Uwierzcie mi, wątek miłosny nie jest w tej serii kluczowy. To nie na tym się opiera wszystko. Pomijając kwestię, że okładka zupełnie nie pasuje (przypominam, że okładka "Zbuntowanych" bardzo mi się podobała). Dziewczyna (która przedstawia Allie) jest ustawiona nijako, jej twarz ma zapytanie: "czy teraz dobrze się ustawiłam?". Już mogła się spojrzeć na tego chłopaka... Jeszcze chwilkę zostanę przy niej: sukienka wg. mnie w ogóle nie w
guście głównej bohaterki. Nie rozumiem jej stroju. No, a teraz chłopak. Serio? Goła klata? I tak jej nie widać, a zresztą tak bardzo pasuje do stroju dziewczyny, że... Ogólnie ta para stoi jak jakiś posąg, ten ręce w kieszeni, ona patrzy się niepewnie na fotografa... Jeśli się dowiecie, kto jest na okładce i porównacie sobie zachowanie tej pary w książce to będziecie jeszcze bardziej załamani okładką. Sztuczne to takie... Motyw potłuczonego szkła, lustra, szyby, lodu jest ciekawy i pasujący do cyklu. Wszystko się wali, pęka to, co Allie uważała za znajome i bezpieczne... Ale widać nie temu miało służyć, a dzięki temu zasłonięta jest twarz chłopaka... Pęknięcia są okej, ale zastanawia mnie, dlaczego to na włosach dziewczyny jest koloru białego. Przez to przypomina mi się postać jednej dziewczyny z serii "X men". I po boku mamy postacie Sylviana i Cartera! Którzy niczym duchy krążą wokół Allie. Dobrze, że przynajmniej w książce główna bohaterka szybko się zdecydowała na któregoś...
Mała ogólna ciekawostka: Polska jest wspomniana w fabule. Nie jakoś byle jak, jak np. polska restauracja, ale Polska jako kraj. Mnie to osobiście zaskoczyło, ponieważ nie często w książkach dla młodzieży wspomina się nasz kraj... Jeszcze jak zobaczycie w jakim znaczeniu została przywołana Polska... Myślę, że dzięki polskim fanom, tak się zadziało.
Cytaty:
"Niekiedy prawda to potężna broń."
"Wielkie osobowości mają pasję. A pasja często idzie ręka w rękę z gniewem. Można próbować go w sobie zdusić albo go zaakceptować i wykorzystać w walce o słuszną sprawę."
"(...) każdy odważny człowiek musi być głupcem (...)"
Ocena: 8,5/10
W tej sukience Allie wygląda jak ryba, ale to już mówię ci od dawna. Jestem zadowolona, że wybrała tego, kogo wybrała, ale jestem zawiedziona, że ten drugi został tak trochę zepchnięty na drugi plan. Był sobie przez 4 tomy z przodu, a tu nagle w piątej części pomięto jego postać.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to zabójstwo - nie spodziewałam się go.
W ogóle nadal się zastanawiam, jak to było możliwe, że nikt jakichś wielkich obiekcji co do tego, że wszystkimi sprawami sterował ktoś inny, nie wybrany przez lud. No bo rozumiem, trzeba kontrolować rządzących, ale Orion nimi sterował jak marionetkami.
Pozdrawiam
Tutti