Tytuł: Hellheaven
Autorka: Raven Stark
Na początek kilka słów wyjaśnienia dla niewtajemniczonych. Nie napisałam tytułu oryginalnego, ponieważ "Hellheaven" jest książką polskiego autorstwa. Za pseudonimem Raven Stark kryje się blogerka, która napisała tą właśnie powieść w wieku ok. piętnastu lat. Wcześniej "Hellheaven" było publikowane w częściach na jej blogu, gdzie czytałam parę części. Parę lat temu uznawałam je za coś fantastycznego, dlatego, kiedy dowiedziałam się, że blogerka wyda książkę, cieszyłam się. Oczywiście od razu zapisałam ją do listy książek, które chcę przeczytać.
Wracając do wieku autorki w którym wydała książkę... W różnym wieku ludzie wydają książki, ale czy te piętnaście lat jest wiekiem na upublicznianie szerszemu gronu swoich dzieł? Każdy będzie robił, co chce. Ja marzeń nie odbieram, ale... Sami się przekonajcie.
Hellheaven to szkoła z internatem dla osób z różnych stron świata. Dla wybranych osób - dwie osoby z jednego kraju. Pewnego dnia główna bohaterka dowiaduje się, że ni stąd ni zowąd ma trafić do tej szkoły. Camille nie przeżywa tego za bardzo i w nowej szkole od razu znajduje przyjaciół i... miłość. Tak, miłość, która będzie się ciągnąć praktycznie do ostatniej strony. Jednakże okazuje się, że Hellheaven nie jest, takie zwyczajnie, jak się zdaje i skrywa wiele tajemnic, którymi jest owiana również Camille i... jej rodzina.
Szkoła z internatem. Na myśl od razu przychodzi mi inna książka - "Wybrani". Ale książki łączy tylko budynek, ponieważ "Hellheaven" jest książką fantasy, więc możecie się spodziewać nadnaturalnych istot i ich krainy. Jednak ten świat magiczny jest, tak zbudowany, że mogłoby go w ogóle nie być i nie zaszkodziłoby to fabule. Nie chodzi o to, że jest on tak umiejętnie wpleciony, że jest on wytłumaczony wierzeniami, legendami i innymi typu sprawami. Po prostu ten wątek nie odgrywa wielkiej roli. Chociaż... mógłby. O samych postaciach nadprzyrodzonych jest dość mało napisane... Narracja jest pierwszoosobowa, więc czytelnik tyle wie, co główna bohaterka, czyli nic. Świat tych stworzeń również nie jest barwnie opisany. Wiemy, że odbyła się tam wiele lat temu wojna, która była zagrożeniem dla dwóch ras fantastycznych.
Camille jest... bardzo irytującą postacią. Tak irytującą jak Luli z "Jak najdalej stąd". Problem w tym, że Luli była dzieckiem wkraczającym w dojrzałość (jakieś 13 lat), a Camille... Camille jest szesnastolatką, która nie zachowuje się jak Barbie i jest od nich lepsza. Sarkazm. Bo wcale tak nie jest. Jej zachowanie i teksty... Tego nie dało się znieść. Jak już zawarła związek z chłopakiem to już całkowicie było okropnie. Kocham go, nie chcę go, nie mogę z nim być, ale go kocham... Kto to lubi? Ogólnie zastanawiam się, czy tylko ja jak miałam szesnaście lat byłam tak żałośnie nudna, bo tutaj szesnastolatkowie są opisani... Jak z filmów amerykańskich. Wielcy dorośli. Co jest absurdalne moim zdaniem.
Jeżeli już wspomniałam wyżej o tekstach Camille... Slang i kolokwializmy jest głównym środkiem stylistycznym. Autorka nie stara się, żeby słowa głównej bohaterki brzmiały dojrzalej, żeby... mniej kłuły w oczy. Odzywki jak za przeproszeniem z gimnazjum. Najbardziej mnie jednak zraziło jedno słowo w całym tekście, które..., aż bawi jego brzmienie w ustach szesnastolatki. Okej, przeżyłeś wiele, ale w wieku 16 lat nic praktycznie nie wiesz o życiu, żeby nazywać życie... Pozwólcie, że nie przytoczę tu tego słowa. Jakoś nie chcę mi się przeklinać.
W książce jest wieeelu bohaterów, ale... pojawiają się oni i znikają, potem znów się pojawiają. Żaden nie został, tak dobrze opisany, żebym mogła o nich napisać coś więcej. Może tylko o dwóch, trzech, ale ta trzecia pojawia się pod koniec...
Tak, to jest jeden z głównych błędów "Hellheaven". Pojawia się w końcu bohater na którego czytelnik, czeka przez wiele stron i... Pojawia się, owszem jest opis wyglądu i tyle. Żadnej analizy, charakter jakoś zarysowany... U Raphaela, aż się prosi o głębszy opis, bardziej się przyłożenie do tej postaci. Okej, to jeszcze nic.
Camille dowiaduje się niewiele o sobie i całej reszcie, ale niektóre tajemnice dałoby się przybliżyć z innej strony, niż zadawanie pytań komuś (tak to wyglądało: pytanie - odpowiedź), rozbudowanie wątków i bohaterów. A przede wszystkim... Nie będę Wam robić nadziei. Nic się czytelnik nie dowiaduje na końcu. Akcja się urywa. Zaczyna się na ostatnich stronach i się urywa nagle. Jak tak można? Jest się sfrustrowanym podczas całego czytania, że nic nie jest wyjaśnione i... I zastanawiam się, czy autorka planowała część drugą. Bo jeśli nie... Koniec jest okropny, jak na jednotomową powieść.
Jednak, jest coś na plus. A mianowicie jakaś 1/3 część książki od końca (bez ostatnich paru stron). Chodzi o to, że widać tam zmianę w pisaniu Raven Stark. Zdania są rozbudowane, bardziej spójne. Ogólnie wszystko jest... Jakby autorka była wtedy bardziej dojrzała. Szkoda tylko, że wtedy nie poprawiła poprzednich części, żeby całość była lepsza...
Okładka... Byłaby okej, gdyby nie dziewczyna na okładce. Nie, dziewczyna też byłaby okej, gdyby nie dziwne ułożenie rąk na pustym pergaminie. Chyba, że z tego pergaminu wychodzi tytuł książki! Poszczególne elementy da się jakoś nawiązać do fabuły, ale razem na tej okładce... Nie jest ona najpiękniejsza.
Ocena: 4/10
Cytaty:
"Nie ma prostolinijnych ludzi, niektórzy są po prostu lepszymi aktorami."
"Czasami ludzie, którym ufamy najbardziej, są tymi, którzy chcą nas też najbardziej zranić."
"Jestem twoją przyjaciółką, bo twój stopień popierniczenia mentalnego jest wprost proporcjonalny do mojego."
"Czasami błędy, które popełniliśmy w przeszłości, długo nie dają o sobie zapomnieć, bywa, że zostają z nami na zawsze."
Novae Res nigdy nie miało zbyt ładnych okładek... Przynajmniej tych książek, które wydawali młodzi debiutanci.
OdpowiedzUsuńChoć w sumie ja lubię czasami przymknąć oko na błędy młodych twórców, ale te mniej rażące, i zauważyć jakieś pozytywy.
Autorka mogła pisać tę książkę naprawdę długo. Wiesz, szkoła, inne obowiązki. To naturalne, ze przez ten czas jej styl się diametralnie zmienił. Tak samo było w "Piaskach czasu - początek nudny, dłużący się, a potem już nawet przyjemnie się czytało :)
Pozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG