Tytuł oryginału: Inferno
Autor: Dan Brown
Czy piekło jest tak bardzo nierealne?
"Najmroczniejsze czeluście piekieł
zarezerwowane są dla tych,
którzy zdecydowali się na neutralność
w dobie kryzysu moralnego."
"Boska Komedia" - Dante Alighieri
A więc zdążyłam przeczytać "Inferno" przed jego adaptacją w październiku, choć miałam obawy, czy zdążę. Nie wiem, czy to było dobre, patrząc po zwiastunie i obsadzie, że film może sporo odbiegać od książkowej fabuły.
Profesor harvardzki - Robert Langdon budzi się w szpitalu. Nic nie pamięta, nawet tego, jak się znalazł w państwie oddalonym setki kilometrów od Stanów Zjednoczonych. Jednak to, czy coś pamięta, czy nie, nie ma znaczenia dla misji, którą musi wypełnić, żeby uratować ludzkość. Musi odnaleźć coś, co może spowodować wymarcie części ludzi.
Nie pierwszy raz spotykam się z twórczością p. Browna i postacią Roberta Langdona. Prawdę mówiąc jest to już trzecie spotkanie. Poniekąd muszę stwierdzić "niestety trzecie". "Niestety", ponieważ kilka rzeczy się powtarza. Staje się widoczny pewien schemat. Chociaż w tej części jest on już trochę zmieniony. Jednak nie na tyle, żeby napisać, że "Inferno" nie ma podobieństw do "Aniołów i demonów" oraz "Kodu Leonarda da Vinci". Akurat z tym ostatnim najwięcej ma elementów podobnych. Ale to mogę wybaczyć. W końcu... Jaki mężczyzna, który ma do rozwiązania zagadkę, nie ma przy sobie pomocnika w postaci kobiety?
Lekarka Sienna Brooks jest tajemniczą postacią i można to dostrzec głównie na początku fabuły. Tajemniczość, którą w miarę czytania czytelnik może sobie jakoś wytłumaczyć. Nie mogę o niej wiele napisać, ale jej pojawienie się w fabule ma znaczenie. Ważne znaczenie.
Robert Langdon to typowy profesor z uniwersytetu, który posiada wspaniałą wiedzę na temat symboli i ikonografii. Dzięki jego wiedzy czytelnik może się dowiedzieć rzeczy o których wcześniej nie mógł mieć nawet pojęcia. Bo skąd? Zwłaszcza, jeśli chodzi o hagiografię; na religii o symbolach się nie mówi, a jeśli już to tylko o jednym ich znaczeniu. Trudno coś więcej powiedzieć o Langdonie poza tym, że może zaimponować wiedzą, bo oprócz tego to zwyczajny czterdziestoparolatek.
Jednak najbardziej interesującą postacią jest bohater, który pojawia się raz na kiedyś. Przeplata się on dość często w fabule, ale we własnej postaci niezbyt występuje. Piszę tu o człowieku, który stworzył broń masowej zagłady. Na początku może się zdawać, że to przysłowiowy "wariat". Jednakże, jeżeli ktoś wgłębi się w jego opisy i charakterystykę, to da się dostrzec, że mężczyzna nie jest wariatem. Jego zachowanie jest uzasadnione.
Kogoś to zdziwi. Jak stworzenie takiej broni, może być uzasadnione? Tutaj pojawia się jeden z wielu problemów, które porusza "Inferno". A jest ich wiele i dlatego lubię książki p. Browna. Czy bycie geniuszem jest łatwe we współczesnym świecie? W ogóle w świecie, którym reszta traktuje cię, albo jak cud natury lub dziwoląga. Co może stać się z człowiekiem, którego nikt nie chce lub nie potrafi zrozumieć. I główny problem fabuły - czy koniec świata jest taki daleki? Oczekujemy, że Ziemię zniszczy jakiś meteoryt, wybuch superwulkanu, Bóg, wysoki poziom wody. Czy naprawdę tylko to może nas zniszczyć? Sami siebie łatwo możemy zniszczyć. Jeśli kogoś interesuje, co się kryje pod tym zdaniem zapraszam do sięgnięcia po "Inferno", bo po przeczytaniu tejże książki może się narodzić wiele dyskusji na ten temat.
Podoba mi się też to, że czytelnik nie ma do czynienia tylko z jedną ze stron tego problemu. Tak jak w "Aniołach i demonach" czytający czytał rozmowę dotyczącą wiary, religii, między duchownym, a kimś, kto zwyczajnie nie wierzy w Boga, tak tutaj przeczytać można rozmowę, która pokazuje dwa rozwiązania pewnego problemu, ale też tyczy się ona moralności człowieka. Do kiedy człowiek będzie ludzki i w zgodzie sam ze sobą.
Jak sam tytuł nawiązuje, sporo jest w książce o pierwszej części "Boskiej Komedii" Dantego Alighieri. Jednak samo nawiązanie nie dotyczy tylko tego średniowiecznego utworu, ale też obrazów dla których "Boska Komedia" była inspiracją. Większa część dotyczy obrazu Botticelliego, który przedstawił Piekło Dantego ze szczegółami. Z cierpieniem, strachem i makabrycznością. Jeśli, ktoś nie chciał sięgnąć po "Boską Komedię" to myślę, że po tej książce będzie chciał się zapoznać z tymże poematem.
Droga ku zagrożeniu jest dla Roberta usłana zagadkami. Jedne bardziej proste, drugie wręcz przeciwnie. Jedną część tej trudniejszej zagadki udało mi się rozszyfrować zaraz po... rozczarowaniu się bohaterów pewnym miejscem. Jednakże najlepszą zagadką w całej książce jest zagadka dla czytelników. Jeśli zobaczycie, jak zmyłka została łatwo napisana to prawdopodobnie będziecie się uśmiechać w duchu, jeżeli, ktoś da się nabrać tak jak ja. Po prostu... Ten zabieg jest tak prosty, ale chyba nie często spotykany w książkach.
Na koniec o "najśmieszniejszym" minusie "Inferna", czyli o nagłym przebudzeniu. Jak wcześniej napisałam Langdon nic nie pamięta. W miarę rozwiązywania zagadek, pamięć zaczyna się otwierać powoli przed nim. Najczęściej w postaci nagłego olśnienia. Pstryk i nagle coś jest wiadome. Dla mnie to... Nie, to nie było szczególnie dziwne, to było... Nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa. Poniekąd frustrujące. Jakby profesor bez tych przebłysków nie potrafił znaleźć rozwiązań.
Okładka. Obwoluta, jak i prawdziwa okładka są piękne. Szczerze pisząc, dawno nie spotkałam się z okładką, która ma tyle powiązań z treścią książki. Często okładki mają niewiele wspólnego z tym, co czytamy, albo skrywają błędy. W tej okładce wszystko współgra. I ten krajobraz Florencji, portret Dantego (autorstwa Botticielliego), a przede wszystkim okręgi na tym portrecie i litery. Kręgi to oczywiście kręgi Piekła, a litery... Tu już ważne nawiązanie do fabuły. Dodatkowo litery są wypukłe. Zarazem tytuł, jak i imię oraz nazwisko autora. Prawdziwa, twarda okładka jest czerwona. I jak często bywa przy okładkach w obwolucie - oprócz tytułu i nazwiska pisarza, nie ma na niej nic.
Ocena: 7,5/10 (mam trochę problem z oceną)
Cytaty:
"Decyzje podjęte w przeszłości kształtują naszą teraźniejszość."
"Nie ma nic bardziej twórczego... ani destruktywnego... niż wielki umysł, który uparcie dąży do celu."
"Ludzki mózg ma prymitywny mechanizm obronny, który polega na negacji wszystkiego, co może być przyczyną większego stresu, niż bylibyśmy w stanie znieść. Nazywamy go wyparciem."
"Żaden człowiek nie będzie bowiem dumniejszy od tego, który wierzy, że jest odporny na wszystkie zagrożenia świata."
"Kłamię, by żyć."
"Jedna forma zarazy przenosi się szybciej od wirusa, pomyślała. Strach."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz