Tytuł oryginalny: Ulysses Moore. L'Isola delle Maschere
Autor: Pierdomenico Baccalario
Kim jest Ulysses Moore?
"W snach jesteśmy
zwykłymi marynarzami,
nie kapitanami, lecz ludźmi
na pokładzie, którzy nigdy
nie wiedzą, jak dopłynąć
do pięknych portów."
Na początek trochę nietypowo, bo zacznę od oprawy graficznej czwartego tomu. Nie będę pisać o pięknej twardej oprawie, ponieważ musiałabym o tym pisać, co tom. Chcę napisać o oprawie graficznej wewnątrz książki.
Książka w pewnym momencie rozdziela się na dwie odnogi: raz jesteśmy w Wenecji, a raz w Kilmore Cove. Żeby jeszcze bardziej to zaznaczyć, każde miejsce ma swoją czcionkę oraz... coś w rodzaju grafiki na marginesach, ilustrację. To znaczy? Wydarzenie w Kilmore Cove to, tak jakby strony wydrukowane na maszynie lub wyrwane z notesu, terminarza. Te w Wenecji zaś, jakbyśmy mieli przed sobą zapisany jakiś list na papierze lub pergaminie, albo manuskrypt.
Już chociaż dla samego tego warto wziąć do ręki tę książkę i przeglądnąć ją. Prawdopodobnie to wszystko zaciekawi kogoś do przeczytania tej książki lub całej serii.
Warto też dodać, że to chyba jedyny tom, który jest udekorowany w taki sposób.
W poprzednim tomie dowiedzieliśmy się o dość tajemniczej osobie - Peterze Dedalusie. Teraz Jason, Julia i Rick muszą go znaleźć, i właśnie w tym celu kierują się do XVIII - wiecznej Wenecji, która jest swoją drogą bardzo interesująca. Jednak nie, aż tak łatwo będzie im znaleźć tego zegarmistrza w tym świecie. Na ich drodze będą stać zagadki, mały problem i duży problem, czyli Obliwia Newton...
Pewna osoba miała rację - to jest (na razie) jeden z lepszych tomów. Może będą jeszcze lepsze. Widać, że warsztat autora się poprawia. Niby książka dla dzieci, ale nie tłumaczy niektórzy rzeczy bardzo dokładnie. To znaczy co to jest. Jeśli komuś nie wystarczy opis będzie musiał wyszukać sobie w Internecie dany pojazd lub sprzęt. Ja sama musiałam to zrobić, a jestem znacznie starsza od bohaterów tej części serii.
Ten tom posiada tajemniczy urok. "Antykwariat ze Starymi Mapami" też go miał, ale jednak osiemnastowieczna Wenecja bardziej wciąga. Zwłaszcza, że idealnie wpasowuje się w zagadkę Willi Argo: kim jest Ulysses Moore? Tam, w Wenecji sporo osób nosi na twarzy maski, ubiera długie peleryny, które maskują tożsamość. Przybierają pseudonimy. Świetne miejsce do ukrycia się.
A poza tym (subiektywnie) podobają mi się Włochy.
Kilka słów o małym problemie. Ostatnio pisałam, że Wrota Czasu skrywają cudowną i magiczną logikę, a zarazem przerażającą. W "Wyspie Masek" ta "straszność" tej logiki jest doskonale ukazana. Ponieważ, kiedy dowiadujemy się o niej to nie patrzymy na nią przez pryzmat wady. Bo co tam się może stać? No właśnie może... I te właśnie skutki pokazuje nam Baccalario. I pomyśleć, że może być o wiele gorzej.
Niestety zawiodłam się na trzech postaciach. O jednej nie mogę za bardzo powiedzieć, dam znać tylko, że jest ona ukryta na okładce (i to nie są główni bohaterowie). W opisie jest mowa o Czarnym Gondolierze. Cóż... Ja bym z dystansem patrzyła na niego w opisie. Ale bez spoilerów.
No i Peter Dedalus. Nie wątpię w to, że to ciekawa postać. Podziwiam go za talent. Ale... Cóż, wierzę w to, że później będzie lepiej. Że pod pewnym względem się zmieni.
Pisałam też pod którąś z poprzednich części, że tym, co wyróżnia serię jest to, że bohaterowie zachowują się mniej więcej jak na swój wiek. Hm... Dwie sytuacje tutaj trochę moje spostrzeżenie zmieniają niestety. Nie ukrywam, że się zawiodłam. Ale poczekam z całkowitym osądem. Prawdopodobnie to były jedyne małe sytuacje. :)
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz