środa, 26 lutego 2025

Czy te sequele nadal mają sens?

 Tytuł: Ulysses Moore. Wyspa buntowników 
Tytuł oryginalny: Ulysses Moore. L'isola dei ribelli 



Autor: Pierdomenico Baccalario 

Od razu: ten tom jest jednym z lepszych w tej "części" Ulyssesa Moore, ale jednocześnie burzy zasady świata budowane od pierwszego tomu. 
Tzn. może nie tak całkowicie, bo na upartego dałoby się zrozumieć rozwiązania, jakie przyjął autor, jednak... Jeśli czytelnik skupi się bardziej nad nimi to szybko dojdzie do wniosku, że wykluczają one poniekąd rozwiązania wcześniejsze. 
Po pierwsze nagle wszystko poniekąd staje się proste, a po drugie okazuje się, że Krainy z Wyobraźni można bardzo łatwo zniszczyć. Łatwiej niż to było wcześniej. Pojawia się pytanie... Czy naprawdę dopiero po tak wielu latach/czasie pojawił się, tak groźny antagonista? Postać, która może tworzyć i burzyć. Wiem, że to tylko książka, a w dodatku fantasy, ale naprawdę wydaje mi się to absurdalne. Dlaczego? A no, przede wszystkim, dlatego, że poznaliśmy już wcześniej bohaterów, którzy mieli o wiele bogatszą wyobraźnię lub chociaż bardzo podobną do postaci, które okazują się w Wyspie buntowników konstruktorami-burzycielami. 

Ale czego dotyczy ten tom? Murray i reszta grupy udaje się ponownie do Kilmore Cove, gdzie razem z Ulyssesem oraz ich przyjaciółmi planują odbicie zaginionych. I to nagle nie okazuje się, aż takie trudne, jak się zdawało. Szczęście im sprzyja. 
Właśnie... Szczęście. Przez nie już zwątpiłem, czy rzeczywiście miejsce do którego się udają było, aż tak niebezpieczne? To było zbyt proste. Nawet jeśli pod koniec dochodzi do tragicznych wydarzeń to i tak wg. mnie było absurdalne. 

Absurdalnością było też pewne rozwiązanie, które nie pozwoliło zginąć jednemu z bohaterów. Po prostu nie było możliwości, żeby ten bohater wiedział, że zostanie uratowany.... 

Wiem, że ta "recenzja" to bardziej rant, ale to i tak któryś tom z kolei, więc raczej nikogo to nie nie zniechęci. 

Kojarzycie motyw bliźniaków? Że jeden jest dobry, a drugi zły? Lub mroczne odbicie głównego bohatera, które jest antagonistą? Tu jest podobnie, aczkolwiek nie chodzi o ludzi. Nie wiem, mnie bawi. Zwłaszcza, że motyw jest napisany pobieżnie i... hm, nagle. 

Ostatnia rzecz, która mocno mnie irytowała to opisy Larry'ego Huxley'a, który mu no cóż umniejszały. Podkreślały ciągle, że jest dzieckiem, że jest niski i poniekąd głupi. Gdzie opisy Murray'a, który jest w identycznym wieku do Larry'ego są inne. Nie umniejszają mu. Ba, może i wywyższają? 
Ale czy dostaliśmy w końcu odpowiedź o co chodzi z nimi dwoma? Ekhm. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Books are a window on the world , Blogger