Autorka: Marie Lu
Niezbyt przepadam za książkami, które ukazują przyszłość. To znaczy... Inaczej: nie lubię tych książek w których pełno jest technologii, ta przyszłość jest baardzo rozwinięta i fabuła tych książek przypomina science fiction. Oczywiście nie można się uprzedzać do gatunków i książek, i czasem sięgam po książki tego typu. Najczęściej trafiam na takie godne polecenia, a jak jest z "Warcrossem"?
Świat tej książki nie jest typową przyszłością, gdzie roboty są na porządku dziennym. Można powiedzieć, że to niedaleka przyszłość. Myślę, że część elementów może rzeczywiście niedługo zaistnieć.
Zresztą rzeczywisty świat, czyli Nowy Jork oraz Tokio nie różni się, tak bardzo od ich współczesnych wersji. Głównym elementem różniącym jest Warcross, czyli gra do której można się przenieść za pomocą specjalnych okularów. Tzn. można się przenieść tam umysłem, w świecie komputerowym ma się avatara, który zastępuje realne ciało. To duży przełom. Można być kim się chce, osoby z niepełnosprawnością nie mają ograniczeń.
Raz do roku odbywają się mistrzostwa w Warcrossie, ponieważ jest on traktowany prawie jak zwykła dyscyplina sportowa. Jest kilka drużyn, które rywalizują ze sobą w wirtualnej rzeczywistości. To wydarzenie jest w pewnym sensie najważniejsze w tamtym realnym świecie. Praktycznie każdy gra w Warcrossa, ponieważ pozwala on oderwać się od szarej rzeczywistości.
Przed wielkim wydarzeniem odbywa się mecz (w pewnym sensie) otwarcia.
Emika Chen żyje w biedzie. Sama musi walczyć o przetrwanie jako łowca nagród. Oprócz tego jest bardzo dobrą hakerką, jednak... Podczas meczu otwarcia jej umiejętności trochę ją zawodzą i wynalazca Warcrossa zauważa ją. Zauważa, że próbowała zhakować mecz. To nie było nic wielkiego. Nic wielkiego. Jednak hakerstwo jest oczywiście niedozwolone... Od tego momentu Emika o wiele więcej będzie mieć wspólnego z Warcrossem, niż jej się nawet marzyło. Na pozór ciekawa zabawa zamieni się w coś bardzo niebezpiecznego.
Główna bohaterka jest twardą dziewczyną i nie straszne jest jej polowanie na złoczyńców. Oprócz talentu hakerskiego, bohaterka może popisać się logicznym myśleniem, wyłapaniem i naprawieniem najdrobniejszego błędu.
Z główną postacią męską mam mały problem. Według mnie nie jest on na tyle nakreślony, żeby go lubić lub nie. Na początku nie pojawia się często, a jeśli już jest to jest zdystansowany, co jest zrozumiałe, ale... Później jest go znacznie więcej i autorka pisze, że się otwiera, ale... Ja tego nie widzę. To, że ujawnia kilka rzeczy to nic nie znaczy. Nadal jest oziębły. Nic po nim nie widać, poza może dwoma-trzema scenami. Może kogoś innego zainteresuje bardziej ta postać. Mnie dopiero trochę zainteresowała pod koniec, ale... Szczególnie mu nie kibicowałam.
Jest jeszcze wiele innych postaci w "Warcrossie". Zazwyczaj te drugoplanowe były dość dobrze opisane, wzbudzały, chociaż lekkie emocje. Można określić, kto jaki jest. I nawet jeden motyw był dość dobrze dodany. Chociaż nie tylko on. Te motywy, które w niektórych książkach definiowałyby bohatera, tu są po prostu dodatkowym jego elementem, jak kolor włosów lub narodowość. Jesteś po prostu, taki i okej, normalne. Bardzo mi się to spodobało.
"Warcross" to książka przygodowa (mam problem z gatunkami, ale nie można chyba zarzucić książce, że nie jest przygodowa), co za tym idzie posiada antybohatera. Mowa jest o nim dość szybko. Tajemnicza postać, która pragnie zniszczyć wirtualny świat - Zero. On był jednym z mocniejszych elementów fabuły. Dokładnie nie znamy jego planów i motywów, aż do samego końca. Tak samo jest z tożsamością, chociaż... Nie ukrywam, że zakładałam dwóch bohaterów i jeden się sprawdził. Trochę szkoda, ale to nie kryminał. Zresztą to też jest bardzo interesujące.
Myślałam, że to jednotomówka, ale na pewno będzie przynajmniej jeszcze jedna część i na pewno ją przeczytać, ponieważ jestem ciekawa, jak rozwiną się wydarzenia z końca książki.
Mam nadzieję tylko, że autorka nie odrzuci magii Warcrossa na dalszy tor, ponieważ w tej części czasem się to zdarzało, a Warcross jest mocnym punktem. Ten świat gry, kolorów, wyświetlanych informacji w powietrzu itp został super opisany. Często myślałam sobie, że chciałabym to zobaczyć na ekranie kina lub monitorze laptopa, jako serial lub film. Jednak musieli by przy tym pracować świetni graficy komputerowi.
Bo o jednym na początku nie powiedziałam: za sprawą okularów od Warcrossa można było ulepszyć swoją rzeczywistość, dodać do niej komputerowe elementy, ale to bardziej wyjaśni Wam książka. ;)
Sama wizja tego przenoszenia się do gry jest już trochę znana, ale uważam, że "Warcross" wyróżnia problematyka, jaką porusza autorka. Pisząc szczerze to nie spodziewałam się niektórych problemów. Nie, to nie jest, tak, że zakładałam, że ta historia będzie płytka, ale pewna motywacja bohatera mnie trochę zaskoczyła. Spodziewałam się innego wydarzenia, które wstrząśnie jego życiem.
Żałuję, że nie mogę napisać o bardzo ważnym wątku, który jest chyba coraz częściej poruszany, zwłaszcza w książkach w których mowa jest o przyszłości. Bo to naprawdę ważna sprawa...
Najmniej mi się spodobał wątek miłosny, który był wg. mnie trochę wymuszony. Z jednej strony zrozumiały, ale... Nie wyszło to naturalnie, zwłaszcza jego rozwinięcie. Na początku było znośnie, potrafiłam uwierzyć w ten wątek, ale potem... Dla mnie tylko jedna osoba z pary naprawdę coś czuła do tej drugiej osoby.
Na koniec okładka. Wow! Naprawdę wow, ponieważ to nie jest oryginalna okładka za co należą się wielkie brawa wydawnictwu. Okładka idealnie pasuje do świata gier. Na początku nie podobały mi się okulary Emiki, ale później się do nich przyzwyczaiłam. ;)
Ocena: 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Młodzieżówka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz