Tytuł: Zamek Eymericha
Tytuł oryginalny: Il castello di Eymerich
Autor: Valerio Evangelisti
Chyba znalazłam następną serię fantasy godną uwagi, wciągającą. Szkoda tylko, że, tak trudno znaleźć egzemplarze tej książki. Zresztą nie tylko po polsku.
"Zamek Eymericha" wg. polskiego wydania jest pierwszą częścią przygód inkwizytora Nicolasa Eymericha. W praktyce to nie jest pierwsza część, nawet w fabule jest nawiązanie do innej części... Według włoskiego wydania to ósma część, a wg chronologii fabuły dziesiąta. Dużo to mówi. Nie wiem na jakiej podstawie były numerowane te książki. Zwłaszcza, że ta nawiązuje do części, która jest nazwana w Polsce drugą.
W każdym razie fabuła książki w dużym stopniu opiera się o wiarę żydowską i kabałę, co jest bardzo ciekawe. Myślę, że mało ludzi zna zagadnienia z judaizmu lub z kabały. Zwłaszcza chyba z kabały, która jest bardzo skomplikowana. Oprócz tego drugim ważnym, jeśli nie ważniejszym jest prześladowanie żydów. Pojawia się tu oczywiście linia czasowa dotycząca XX wieku i obozu koncentracyjnego, ale czytamy też o prześladowaniach w XIV wieku.
Tak jak w przypadku "Nicolasa Eymericha, inkwizytora" są tu trzy linie czasowe, jednak nie wyróżniające się, tak dokładnie na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, ponieważ dwie z nich dzieli piętnaście lat różnicy. Obie dzieją się w XIV wieku. Trzecia to właśnie XX wiek, koniec II Wojny Światowej.
I zacznę od tej ostatniej. Akcja dzieje się w jednym z obozów koncentracyjnych na terenie Niemiec. Dowódca obozu pragnie ożywić człowieka idealnego, chce udowodnić, że można tego dokonać za pomocą elektryczności. Ten wątek trochę przypomina motyw Frankensteina, tylko jest poniekąd brutalniejszy. Za pomocą tej linii czasowej autor nie tylko nawiązuje do zbrodni jaką dokonywali naziści w obozach, łączy to z prześladowaniami z przeszłości; ale ukazuje ideę, filozofię "czystości rasy", którą wyznawała część Niemców. Od opisania teorii jednego włoskiego filozofa na temat rasizmu do projektu T4, który jest nieznacznie wspomniany, ale wystarczą kilka zdań, wypowiedzeń, język jakiego używają bohaterowie, żeby sobie to zoobrazować, jak to wyglądało i co mogło siedzieć w głowie tych ludzi.
Nienawiść jest stałym elementem w tej książce. Do żydów i kobiet. I autor nie próbuje nawet jakoś odczarować tej nienawiści, bo kiedy myśli czytelnik, że w końcu coś się ułożyło to bohater robi coś złego, więc jest znienawidzony. Jest podkreślone, że no żydzi są tacy i tacy, więc wiadomo, że on to zrobił. Tak samo jest z kobietami. Samo to że istnieje jest już złe. Tzn. niedokońca jej istnienie jest złe, ale bardzo często są podkreślone te nieciekawe cechy. A jeśli kobieta jest silna to coś musi się za tym kryć. Najlepiej demonica. Znana zresztą bardzo dobrze wszystkim, którzy choć trochę znają się na mitologii, Biblii itp. Rozumiem, jaka konwencja jest książki. Naziści nagle nie będą grzecznie traktować żydówki, czy mężczyźni ze średniowiecza nie będą traktować kobiety na równi sobie. Do języka nic nie mam, bo jednak pasuje do bohaterów i do czasów. Chodzi bardziej o takie rozplanowanie zachowań bohaterów, żeby jednak ta grupa osób wyszła na gorszą.
Drugą linią czasową, która jest tą główną to czasy Eymericha i wojna pomiędzy Piotrem Okrutnym, a jego bratem Henrykiem Trastamarą (niestety nie mogę dodać litery z akcentem hiszpańskim). Tajemnice zamku Montiel w którym podobno straszy. Okazuje się, że żeby rozwiązać sekrety, Eymerich będzie musiał zaczerpnąć wiedzy z mitologii i symboliki żydowskiej, co nie nie jest mu w smak.
W ostatniej linii dowiadujemy się jak i dlaczego straszy w Montiel. Trochę to dziwnie to brzmi, ale gdy się czyta książkę to to jest bardziej zrozumiałe.
Przy tych ostatnich liniach czasowych jest bardzo dużo symboliki, co bardzo mi się spodobało. Trochę jak w książkach Dana Browna, tylko że Eymerich jest bardzo religijny. Co czasem przeszkadza. Ale dużo można się dowiedzieć, aczkolwiek... Przy dwóch stwierdzeniach tłumaczenie nie do końca mi się zgadza, ale można stwierdzić, że specjalnie wytłumaczenie jest przekręcone, ponieważ mówi to osoba, która nie zna się na judaizmie i gardzi nim. Jest też literówka przy imieniu jednego z aniołów i tutaj nwm, czy to po prostu literówka przypadkowa, czy rzeczywiście, tak jest w oryginale.
Jeśli chodzi o bohaterów to na ich tle wybija się oczywiście Eymerich, który jest chyba najlepiej skonstruowany. W pierwszej części dało się go jeszcze nawet lubić, to tutaj... Nie ma tam już nic. Jasne, wcześniej też się wywyższał, był religijny i sarkastyczny to tutaj dochodzi, taka całkowita oschłość, niewzruszenie. Całkowite oddanie się Bogu, typowa inkwizycja.
Postaci kobiece są specyficzne... Z jednej strony silne, odważne, dają sobie radę same; ale z drugiej ukazywane jako uwodzicielskie, które mają w głowie tylko zawrócić w głowie mężczyznom i biednych ściągnąć na złą drogę. Są porównywane do Lilith. Więc no... fajny obraz to nie jest. Nie wiem, co autor miał na myśli kreując, taki ich obraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz