Tytuł: Stal
Tytuł oryginalny: Acciaio
Autorka: Silvia Avallone
"Stal" to książka, którą miałam omawianą na studiach. Jednym z powodów wybrania akurat tej książki było to, że jej autorka była nominowana do chyba najwyższej włoskiej nagrody literackiej, czyli Premio Strega, więc wypadało przeczytać nominowaną książkę. Jestem osobą, która nie interesuje się za bardzo nagrodami literackimi, bo nie zawsze to idzie w parze z tym, że to na pewno będzie dzieło godne uwagi. Albo to ja po prostu nie rozumiem fenomenu niektórych książek... W każdym razie skoro miałam "Stal" na wykładzie to przydało się w końcu ją przeczytać.
Anna i Francesca są przyjaciółkami i są nierozłączne. Mieszkają w małym mieście w Toskani, na tej samej ulicy i bloku. Pewnego dnia ich drogi się rozchodzą i chociaż dziewczyny tęsknią za sobą to minie dużo czasu zanim się pogodzą.
Zacznę właśnie od głównych bohaterek z którymi mam problem. Słyszałam już kilka usprawiedliwień na ich temat, ale nie potrafię i tak ich zrozumieć. Zwłaszcza, że mam wrażenie, że autorka nie traktuje fair czytelnika i za każdym razem próbuje je usprawiedliwić. Pokazać jak mają źle. Nie twierdzę, że nie, ale... No, dwie się dobrały. Na początek napiszę ogólnie o nich dwóch. W początkowych rozdziałach mają po trzynaście lat i myślą, że świat stoi przed nim otworem. Okej, naiwne myślenie, ale każdy z nas miał, taki etap w życiu. Tego nie mam za złe. Gorsze jest ich myślenie, że uroda to wszystko. Nie zdają sobie sprawy, jakie mają szczęście. Mają gdzieś resztę dziewczyn z tej samej ulicy, bo są brzydsze, a nie daj boże nie szaleją, tak za chłopakami jak one to już w ogóle są jakieś dziwne i są powodem do śmiechu. Noszą wysoko głowę, a jedyne, co mają to urodę, która kiedyś może przeminąć. Serio, pogardzają resztą. Do tego dochodzi ich sytuacja w domu przez którą mamy współczuć tym dwóm i kibicować, żeby wyrwały się z tego miasta. I znowu spotyka się czytelnik z naiwnym myśleniem trzynastolatki, która nie rozumie rzeczywistości i wkurza się na matkę, że jest, taka a nie inna. Do matek przejdę później. Bo one zbawią świat. Miałam wrażenie, że poniekąd szczycą się swoją sytuacją, bo w ich bloku chyba nie było jednej rodziny, która nie miałaby problemów, ale to one miały najgorzej. Trochę sarkazmu w tej recenzji będzie.
Francesca ma ojca, który pracuje w hucie (jak wszyscy mężczyźni w mieście) i matkę, która zajmuje się domem. Jej ojciec jest agresywny i ma manię na punkcie córki. Nie waha się nawet podglądać jej na plaży. Bo jeszcze przypadkiem, jakiś chłopak się do niej zbliży. Mama Franceski to cicha kobieta, która też miała marzenia, które się nie spełniły, a w zamian dostała agresywnego męża od którego nie jest w stanie się uwolnić. Francesca nienawidzi rodziców i chce się wyrwać w świat, chociaż wie, że to tylko marzenia, bo świat nie jest, taki łaskawy. Ale próbuje. W końcu, ile można znosić ojca, który cię bije? W dodatku dziewczyna skrywa pewien sekret, który z wielu powodów "musi" pozostać, jak najbardziej ukryty, bo gdy się wyda...
Rodzice Anny pokazują inny problem społeczny, chociaż jeśli chodzi o jej mamę to napisałabym, że jest podobna do mamy Franceski tylko, że po prostu ma pracę i jest wyedukowana. Ojciec Anny... Nie potrafi znaleźć pracy na dłużej. To typ "nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem". Nie ma, więc sam próbuje ją sobie któregoś dnia skombinować, szkoda, że tylko nielegalnie. W pewnym sensie u Anny jest lepiej. Na pewno ma jako takie oparcie w matce, która pokazuje córce, że ważna jest edukacja, próbuje ją zainteresować światem. Ale zainteresuj trzynastolatkę polityką. Polityka jest lamerska. Dziewczyna ma też brata. Dużo osób mówiła mi, że to najlepsza postać. Nie zgodzę się. Jako na początku jest najbardziej neutralny. Zwyczajny chłopak, który chciałby się wyrwać, a nie może to potem, gdy pojawia się jego była... To jak ją traktuje tylko z tego powodu, że ona ma szansę na lepszą przyszłość... Ona nie okazuje po sobie, że nim pogardza, czy coś.
Oprócz tych dwóch rodzin są jeszcze inni bohaterowie i bohaterki z ulicy Stalingradzkiej. Niektórzy lepiej zarysowani, niż inni. To znaczy ci, którzy mogą pokazać jakiś problem dotyczący klasy robotniczej, miasteczka lub środowiska w którym się urodzili. Reszta to zbytek. Np. Lisa, która pilnie się uczy i jest brzydsza od dziewczyn, więc jest przydatna, gdy trzeba ją obrażać, albo gdy trzeba znaleźć sobie zastępstwo. Jakoś polubiłam ją. Nikomu nie robiła krzywdy swoim zachowaniem. Stała w cieniu, a gdy się odważyła zabrać głos to... Mamy cudowne zdanie o tym, że u jednej z dziewczyn jest źle, więc no jak śmiała jej nie zrozumieć i być zła? Tak naprawdę nie wiadomo jak jest u Lisy poza tym, że ma siostrę z niepełnosprawnością u której stan się pogarsza.
Ogólnie wszystkich łączy fabryka/huta stali, gdzie nie trzeba wiele, żeby tam pracować. Dosłownie jedna osoba może pracować na każdym stanowisku. Zasady są traktowane byle jak.
I okej rozumiem, że autorka wnikliwie poruszyła problemy dotyczące życia osób, które pracują i żyją w takich miejscach. Nie mówi się o tym, tak dużo i to z taką szczerością. Rozumiem, że jeśli mnie osobiście to nie dotyczy to nie jestem w stanie tego zrozumieć. I ja naprawdę nic nie mam do tego, jak jest przedstawiona ta społeczność, chociaż kilka razy było dla mnie nie pojęte ich zachowanie np. reakcja na zamach terrorystyczny na WTC.
Nie mogłam znieść tego gadania o urodzie i zachowania Anny oraz Franceski w stosunku do facetów. One mają 13 lat przypominam. Mają świadomość ciała, swojej urody i tego, że część mężczyzn na nie leci, więc wykorzystują to bardzo dobrze... Takie wiecie, możecie tylko popatrzeć, ale nie dostaniecie tego, co chcecie. Nie wiem, może źle na to patrzę i zaraz ktoś powie, że te zachowanie są okej i mogą sobie robić, co chcą, bo to inni nie mają prawa, tak na nie patrzeć. Tak, nie mają prawa. Jednak inaczej to by wyglądało, gdyby były po prostu ładne, ale im to nie wystarcza.
Według mnie to jeden z problemów, który należy poruszyć po przeczytaniu tej książki, a nie, że jakieś opisy są zbyt dosadne. Bo nie są, zresztą większość jest urwana.
Właśnie, urwane sceny. Nie wiem, czy ta książka jest, tak napisana, czy to wina polskiego wydania, ale czasem w jednym akapicie mamy nagłą zmianę sytuacji, bohatera. Chodzi mi o to, że autorka pisze o jednej bohaterce i nagle pisze o drugiej, i jest to tak napisane, że dopiero po chwili czytelnik widzi, że chodzi o kogoś innego. Kilka razy w książce musiałam się cofać, bo się okazywało, że nastąpiła zmiana postaci.
Zapomniałam też napisać o motywie wyrwania się ze złego otoczenia. Marzenia o lepszym świecie. Dla tego wątku powinny przeczytać tę książkę część osób, które uważają, że jednostka może wszystko, że wystarczy przecież chcieć, że to w jakim środowisku się urodzisz to przecież nie warunkuje twojej przyszłości. Nie musi, ale w większej części...
Czy ta książka jest zła? Nie, ale mnie osobiście irytowała przez główne bohaterki. Mam ze "Stalą" trochę jak z serialem "Trzynaście powodów" - rozumiem w dużym procencie o co miało chodzić, ale przez główne bohaterki to padło.
Ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz